środa, 13 lipca 2011

U nas - 12.07

Dzień wczorajszy (12.07) to chyba najważniejszy dzień dla naszych obozowiczów. A dlaczego – o tym za chwilę.
Zaczęliśmy tak jak zwykle – pobudka, powitanie dnia, rozgrzewka, mycie, sprzątani w namiotach, śniadanie i apel. Ale na apelu coś zabrzmiało podejrzanie – plan dnia: rano - zajęcia z muzyki stosowanej, popołudniem – pionierka, wieczorem – pionierka.
Niedługo potem, wszystko się wyjaśniło: dh. służbowa ogłosiła alarm w strojach kąpielowych, a z namiotu kadry wypadły Słowianki z pomalowanymi twarzami. Ręce obozowiczów zostały przywiązane do liny, a Słowianki malowały twarze i ciała „biszkoptów” farbami. 




Gdy już wszyscy byli gotowi, komendant obozu w stroju słowiańskiego boga chwycił linę i pociągnął wszystkich w kierunku plaży. Obozowicze szli ze śpiewem na ustach a Słowianki popędzały ich, wymachując pękiem pomarańczowych chust obozowych.
I nareszcie, dotarliśmy do miejsca na plaży przygotowanego przez dh. Elę i dh. Edytę (wedle tradycji – obozowicze, którzy już przeżyli chrzest harcerski pomagają w organizacji kolejnych chrztów). Każdy po kolei miał zawiązywane oczy, był polewany odrobiną wody morskiej, musiał przeczołgać się w piachu i szyszkach aż na końcu – dać się zakuć w dyby i posypać mąką.



Po chrzcie uczestników przyszedł czas na zemstę... Kadra, która po raz pierwszy pełniła funkcję na obozie, również musiała przejść tą trasę, prowadzona przez świeżo ochrzczonych obozowiczów.


Sprzyjająca pogoda pozwoliła nam na spokojne plażowanie i kąpiel.
Wieczorem, starsze drużyny udały się do lasu w celu wykonania szałasów. Z obozu wyszło 21 osób, jednak ostatecznie noc w szałasach spędziła połowa z nich.
Tymczasem osoby, które zostały w obozie bawiły się na dyskotece z Hufcem Ziemi Wadowickiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz